I chcesz mieć
koniec
i początek w jednym
miejscu
choć nie wiesz
kiedy się kończy początek
a kiedy zaczyna
koniec
czujesz i widzisz
jak przestrzeń płynie
i czas przesuwa się
leniwie szybko
oczy drżą od ilości
obrazów do zarejestrowania
a ty widzisz
pojedyncze krople wody w wodospadach
z szumu autostrady
wysłuchujesz wyraźne
kocham cię i miłego
dnia
choć dzień i noc są
tylko pod powiekami umarłych momentów
a rosa jedyna jaką
czujesz jest lekkim zwierciadłem
wilgoci na twojej
pyłowo-kosmicznej powłoce ciała
to jest jak chęć
przeżycia wszystkiego
w jednej,
niekończenie krótkiej chwili
nie jakieś wielkie
wybuchy i światy prostopadło-równoległe
coś bardziej kondensacyjnego,
sensacyjnie ekscytującego
paradoksu obudzenia
się własnym chrapaniem
we własnym a cudzym
i daleko obcym śnie
to jak skulenie się
w skorupkę w łonie pożądania
wyściełanego
puchatymi myślami zbereźników
i szalonymi
pomysłami bogów, do których daleko
a są na
wyciągnięcie palca
podniecająco mokre
i nie do przyjęcia
że chcesz
delektować się tym najcudowniejszym stanem
umysłu aż do końca
czasu gdzie nie ma początków
płyniesz
sercem dyktujesz
rytm spadania gwiazd
i marnowania
najskrytszych życzeń
małym dziewczynkom
i chłopcom
wiesz
algorytm mówi, że
dwa to nie trzy i nie jeden choć całość
mogłaby być spójną
zawiłością w przestrzeni bez czasu
którego i tak już
nie liczysz
masz
jedno na dwa i pięć
lub jedenaście pomyślanych serc
a bije tylko dla ciebie
szturchane drżeniem oczu
wpatrzonych w
bezkres pożądań i wykroczeń
słuchasz
szum wodospadu jest
wodą w klozecie skraplaną z lodowców
pod powierzchnią
wciąż jest cały wszechświat a ty masz
tylko ten szum
przetworzonych jego kawałków
bądź