Kiedy słodycz rozpuści się całkowicie
W szklance czystej wódki nalanej o świcie,
Przyjedzie jasność wielka w butach drewnianych
Ubrana tylko w żółty sweter wełniany.
Stanie skrzywiona w swej kwiecistej sukience
Błagalnie wyciągając ku ludziom ręce.
Spojrzy prosto w niebo, spojrzy na około,
Bezradnie puknie się paluchem w swe czoło.
Wyjmie z kieszeni aureolę złożoną,
A z drugiej wyjmie wodę święconą.
Golnie z flaszeczki łyczek boskości,
Strzeli palcami, prostując kości.
Założy na głowę aureolę lnianą
I zmieni się w postać niepokalaną.
Najpierw przywoła wszystkich polityków
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Trzaśnie im młotkiem w sam środek czoła
I zdrowy rozsądek znów do nich przywoła.
Wezwie do siebie księży, kleryków
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Każdego pejczem skarci i powie: „Bracie!
Zostałeś duchownym, więc żyj w celibacie!”
Podejdzie do lekarzy, znachorów, medyków,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Każdemu kąpiel gorącą zgotuje
I lewe recepty w mig powypisuje.
Przywoła bogaczy i urzędników,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Najpierw zasadzi im pensje zerowe
A później opieszale zetnie wszystkim głowę.
Osadzi policjantów, ochroniarzy, strażników,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Pałą przejedzie każdemu po piętach
By o brawurze zapomniał a o lojalności pamiętał.
Wskaże na profesorów, uczonych, krytyków,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Tępą kosą podetnie im skrzydła,
By mania wyższości na dobre im zbrzydła.
Zawoła studentów, uczniów, laików,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Płomieniem rozumu podpali każdemu głowę,
By wyrzucili „pomoce naukowe”.
Wezwie szarych ludzi, zwykłych pracowników,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Wodą święcona ich zazdrość ugasi,
By mieli własny rozum, a nie tylko ptasi.
Podejdzie do dzieci, niemowląt w beciku,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Stworzy im do łóżek drewniane posłanie,
By wpoić im od początku dobre wychowanie.
Zajrzy w parku do staruszków siedzących na kocyku,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Zabierze im protezy, laski i wspomnienia z Francji,
By nabrali dla świata więcej tolerancji.
Wywoła duchy, wskrzesi nieboszczyków,
Co błędów na swym koncie mają bez liku.
Wtrąci ich do piekła, niebo im odbierze,
By straszyły w nocy tylko nietoperze.
Zasieje na trawniku piołun zielony,
By rozprzestrzenił się we wszystkie strony.
Zebrane jego liście poddane destylacji
Będą umileniem każdej kolacji.
Błędy rozpuszczone w nieziemskiej goryczy,
Rankiem zastąpi smak cudnej słodyczy,
Rozpuszczonej w szklance ciepłej wódki,
By zapomnieć o wszystkim i pogrzebać smutki.
Znów jasność się pojawi wśród oczu zamglonych,
Anioł od Nieboleści – opoka strapionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz